piątek, 31 lipca 2015

w górach

Hej!
Przedwczoraj przyjechałam autobusem z Dali ponownie do Binchuanu. Po tym co przeżyłam, uwierzcie mi na słowo, że nie ma co narzekać na transport w Polsce:)
Wczoraj postanowiliśmy wybrać się wszyscy razem w góry samochodem. Pogoda nam bardzo dopisywała. Jechaliśmy około godziny normalną drogą a następnie prawie godzinę po górach przez najkrętsze zakręty jakie kiedykolwiek widziałam. Z drogi wszędzie wystawały kamienie i było pełno dołków. Trzeba było się trzymać aby nie uderzyć głową o samochód!


Widok z gór na Dali: 

Spotkaliśmy kilku ludzi. Dałoby się ich policzyć na palcach obu rąk. Niektórzy szukali grzybów, które rosną tylko w tych górach i ponoć są wyjątkowo drogie, inni zaś mieli tam swoje uprawy. Siłą pociągową oczywiście są zwierzęta. 


Te góry to ogromny zbiór wiatraków! Stoją one niemal na każdym wierzchołku. 



Spotkaliśmy też stado płochliwych owiec wraz z dwoma pasterzami. którzy prawdopodobnie tam mieszkają. Nieco wcześniej dało się zauważyć dwie maleńkie chatki, które zrobione były z przeróżnych materiałów i z pewnością siłą własnych rąk.



Jechaliśmy tak długo, aż dotarliśmy do jeziora. Zauważyliśmy też nieduży dom widoczny na zdjęciu po prawej stronie, który okazał się być restauracją! Zatrzymaliśmy się tam, aby zjeść obiad. Na nasze nieszczęście popsuł się nam samochód i spędziliśmy tam ponad 3 godziny. Miałam tam okazje spróbować lokalnego owocu, który łudząco przypominał jabłko w pomniejszonej wersji i był bardzo kwaśny.

Gdy już ktoś przybył z pomocą i ruszyliśmy w podróż powrotną pogoda znacznie się popsuła. Zaczęło delikatnie padać i wszystko było zamglone tak, że nawet te ogromne wiatraki się pochowały.

Ciesząc się, że w końcu wracamy do domu, ponieważ czekanie i stres związane z pomocą przy samochodzie zmęczyła praktycznie każdego, okazało się, że to nie koniec atrakcji na ten dzień. Przy jednym z wiatraków zauważyliśmy pożar. Pod drzewem obok siedział starszy mężczyzna. Wszyscy wybiegli z samochodu a pan zapytany co się stało odpowiedział, że nie wie po czym po prostu odszedł. Prawdopodobnie chciał się ogrzać, ponieważ temperatura w krótkim czasie spadła do 12 stopni i przestał kontrolować ogień. Zadzwoniliśmy po straż pożarną i zaczęliśmy sami gasić ogień. Było nas tylu, że w znacznym stopniu nam się to udało.

Wróciłam tak zmęczona, że przespałam aż 12 godzin.

niedziela, 26 lipca 2015

przysmaki z Jinsuo Dao

Spędziliśmy na wyspie jakoś około godziny. Była tam masa straganików z biżuterią, aczkolwiek większość straganów prezentowała przeróżne jedzenie. Ze względu, iż Dali posiada ogromne jezioro Er Hai, rybołówstwo jest tu bardzo rozwinięte. Większość tych przysmaków, które sprzedaje się na wyspie pochodzi właśnie z wody.





Ryby oferuje się tutaj w przeróżnych formach.

Z tego co zauważyłam, to te malutkie rybki są bardzo popularne! 

Po mojej ostatniej przygodzie ze ślimakami i kasztanami, miałam ochotę na coś co już znam i wiem, że mi zasmakuje. Na nowe smaki przyjdzie jeszcze czas. Tak więc znalazłam panią, która smażyła ziemniaki a następnie mieszkała je w przyprawach czy sosach, w zależności od życzenia klienta.

Było pyszne!


Skusilibyście się na któryś z powyższych przysmaków? 

sobota, 25 lipca 2015

jezioro Er Hai

Dzisiejszy poranek przywitał nas niesamowitą pogodą. Praktycznie bezchmurne niebo i świecące słońce. Tak więc szybko zaplanowaliśmy żeby wyjść i wybrać się nad jezioro. Tam postanowiliśmy popłynąć w niedługi rejs na wyspę Jinsuo Dao.





Wiało naprawdę mocno!

Jezioro Er Hai jest drugie pod względem wielkości w tej prowincji. Leży na wysokości 1974 m.n.p.m i zajmuje powierzchnie 249km kwadratowych. Występuje w nim kilka gatunków karpia, które żyją tylko w tym regionie.

Jak widać wszędzie buduje się więcej i więcej budynków. Wszystkie na zdjęciu poniżej są w budowie.

Po półgodzinnym rejsie dotarliśmy na niedużą wyspę Jinsuo Dao. Po wyjściu na ląd dostaliśmy przewodnika, który mniej więcej pokazał nam wyspę.


W środku tego budynku można było spróbować wielu, wielu różnych owoców. Większości nigdy nawet nie widziałam. Mimo, że na poniższym zdjęciu wygląda to jak winogron, to jest to coś innego. Niestety wszystkie nazwy był po chińsku. Wiem na pewno, że to zasmakowało mi najbardziej.
W regionie, w którym aktualnie jestem jest wiele rzeczy, które znajdzie się tylko tu.

Przewodnik dużo opowiadał. Nie wiem co bym zrobiła bez mojego osobistego tłumacza, który robi co tylko może, aby nadążać tłumaczyć mi wszystko po kolei!
Na zdjęciu znajduje się łódka, która przez praktycznie cały czas stoi na środku jeziora. Przycumowana zostaje do brzegu tylko na festiwal łodzi odbywający się na wyspie.

Następnie zwiedzaliśmy wnętrze wyspy i świątynie, w tym Świątynie Smoka.


Następnie weszliśmy na teren świątyni gdzie nie można było robić zdjęć. Wielka szkoda, ponieważ była chyba najpiękniejsza i miała bardzo bogaty wystrój. W środku spędziliśmy może z 10 minut.
Przy stolikach w rogach świątyni siedzieli starsi panowie, którzy zabierali pojedyncze osoby na bok i modlili się za ich szczęśliwą przyszłość. Takim oto sposobem zostałam na chwilkę sama z grupą chińczyków i przewodnikiem mówiącym tylko w języku chińskim oczywiście. Nie chcąc naruszać jakichś obyczajów świątyni robiłam to co cała grupa. Dopiero potem dowiedziałam się, że była to modlitwa :) 

piątek, 24 lipca 2015

kontynuacja

Ten post jest kontynuacją przedwczorajszego posta i dnia.
Po zwiedzeniu Trzech Pagód, postanowiliśmy wybrać się w inne miejsce, jak się okazało równie popularnie turystycznie. Przejechanie z miejsca na miejsce zajęło może z 5 minut, więc jest to dość blisko siebie. Po drodze mijałam niezliczoną ilość pięknych budynków!

Te zdobienia i kolory są cudowne! 

Gdy dotarliśmy na miejsce okazało się, że jesteśmy przy murach miasta. Mury otaczają dość spory teren dookoła tworząc mniejsze miasto w mieście. Takie to przynajmniej sprawia wrażenie! 

Po przekroczeniu szerokiego muru znajdujemy się w wirze turystów, małych sklepików i miejscowych podchodzących z różnych stron aby coś Ci sprzedać.
Po przeciśnięciu się przez ludzi i jeżdżące po chodniku skutery widzimy więcej pięknych zdobień i budynków! 



Praktycznie przez większość tego terenu ciągnie się coś w stylu małej rzeczki/kanału. Ozdobione jest to różnymi figurami. kamieniami, roślinnością i małymi mostkami. Całość wyjątkowo przyciąga uwagę! 



Na koniec naszego pobytu tam odwiedziliśmy knajpkę znajomego moich przewodników;)
W wielu restauracjach. knajpkach i barach(głównie w Pekinie) zauważyłam, że gościom czekającym na zamówienie podaje się słonecznik na zabicie czasu haha 


Bardzo spodobał mi się tamtejszy wystrój. Był taki typowo chiński. Plus te miękkie poduszki na każdej ławce, które na myśl od razu przynoszą Chiny!

Jeśli będę miała okazje żeby tam wrócić, chociażby po to żeby pospacerować to na pewno skorzystam!

środa, 22 lipca 2015

perełka Dali

Hej! 
Dzisiaj w końcu się rozpogodziło i obeszło się bez deszczu. Tak więc po południu wybraliśmy się na najbardziej chyba znany obiekt w Dali.



Pierwsze co ujrzeliśmy wjeżdżając na tamten teren to posąg wielkiego złotego ptaka.



Posąg jest otoczony dość sporym placem z przeróżnymi wieżyczkami.

Oczywiście niemal wszędzie widnieje postać Buddy lub innych bogów. 


Ludzie handlują tam głównie biżuterią, porcelanowymi naczyniami oraz figurkami. 


Niedaleko znaleźliśmy malutkie stoisko, na którym starsza pani przygotowywała jedzenie.
Była przemiła! Chciała mi dać dokładkę za darmo haha

Początkowo nie byłam przekonana, ale bardzo mi zasmakowało!
Makaron z przeróżnymi warzywami i przyprawami. 


Oraz coś w stylu puddingu z kawałkami owoców. Równie pyszne:) 



Po zjedzeniu ruszyliśmy dalej i już po chwili ukazała nam się część perełki Dali.

Zmierzając do punktu docelowego zauważyliśmy wiele obwieszonych drzewek.

Są one obwieszone serduszkami.
Powieszenie takiego serduszka własnoręcznie ma przynosić szczęście.

Po kilku minutach dotarliśmy. Owa perełka Dali nosi nazwę Trzy Pagody. Największa(na pierwszym planie) ma 70 metrów wysokości, natomiast dwie bliźniacze po 42 metry. Zostały wzniesione w połowie IX wieku.


Pięć  minut marszu za pagodami znajduje się budynek, w środku którego są dwa tarasy widokowe. 

Przy jednym z tarasów znajduje się ogromny dzwon. A pod nim wiele banknotów i monet. Wrzucenie jednej ma przynieść dobrą przyszłość oraz ochronę.

Ja także dorzuciłam coś od siebie:)

Widok na Trzy Pagody z jednego z tarasów:

Oraz widok na resztę miasta:

Jedno z piękniejszych miejsc jakie widziałam. Na żywo robią dużo większe wrażenie niż na zdjęciach. Jestem wdzięczna każdemu kto przyczynił się do tego, że tu jestem.

Musiałam rozłożyć dzisiejszy dzień na dwa osobne posty, ponieważ jeden byłby zbyt długi haha. Jutro lub pojutrze możecie się spodziewać następnego.